„Cicha noc, święta noc… magiczna noc”
***
Wigilijna wieczerza u rodziny Konopków z Tatar. Zobacz stare zdjęcie z wnętrza kurpiowskiej chaty - Moja Ostrołęka - lepsza strona miasta (moja-ostroleka.pl) Cała rodzina (ojciec, matka, dziadkowie, dzieci) klęczą przed stołem. Na stole biały obrus, a pod nim widać wystające siano. Za stołem, pod oknem, stoi pięknie zdobiona choinka.
Wreszcie przyszedł ten szczególny dzień, a raczej wieczór – wigilijny wieczór. Magiczny wieczór, w którym wszystko może się zdarzyć. Jednak zanim na niebie zapali się pierwsza gwiazdka, jest jeszcze cały dzień przygotowań do tej szczególnej kolacji. Niby zwykły dzień, a jednak wygląda troszkę inaczej. Jest to dzień postny, w ciągu dnia gospodynie krzątają się w kuchni przygotowując wigilijne dania i dopinając ostatnie przygotowania do wieczerzy. Gdy słońce zachodziło należało zakończyć ciężkie prace, aby w pełni przygotować się do świątecznej kolacji. Robiono wszystko by izba przypominała stajenkę, w której miał się narodzić Jezus. W czterech kątach ustawiano snopy zboża. Pod sufitem wieszano tradycyjną ozdobę wykonaną ze słomy i bibuły tzw. pająka. Jeśli chodzi o choinkę to dotarła ona na przełomie XIX i XX wieku na Lubelszczyznę. Gdy wszystko było gotowe czekano na znak, czyli pierwszą gwiazdkę na niebie, wtedy cała rodzina mogła zasiąść do wigilijnej wieczerzy. Samo wigilijne biesiadowanie nie było wypełnione gwarem i śmiechem, miało raczej charakter bardziej poważny i uroczysty. Wieczerzę rozpoczynano od modlitwy, łamano się opłatkiem i następnie przystępowano do spożywania przygotowanej przez gospodynie kolacji, co ciekawego tylko ona mogła wstać od stołu by coś przynieść, reszcie nie wolno w tym czasie było wstawać. Jedzono raczej w milczeniu, jeśli już pojawiały się rozmowy, to zwykle były to tematy związane z wspominkami o bliskich zmarłych. Wierzono bowiem, że tego wieczoru dusze zmarłych przybywają, dlatego też zostawiano dla nich na stole łyżki. Po wieczerzy duchy miały je lizać. Pozostawiano także dla nich resztki potraw. Na stole znajdował się także talerz dla zbłąkanego gościa, zwyczaj ten kultywowany jest do dziś. Pod białym obrusem układano słomę, z której potem panny i kawalerowie sobie wróżyli. Ten kto wyjął spod obrusa jeszcze zielone źdźbło mógł znaleźć w karnawale swoją drugą połówkę. Lekko przysuszona słomka oznaczała czekanie, a kompletnie wysuszona starokawalerstwo czy u panny staropanieństwo.
Jak wyglądał stół wigilijny? Dziś staramy się zachować tradycję 12 postnych potraw, pięknie nakryty stół odświętną zastawą. Dawniej starczyła jedna misa, z której cała rodzina spożywała wieczerzę. Co do potraw, to wiele z nich podawanych jest do dziś, choćby zupa grzybowa, barszcz z uszkami, karp czy kutia. Na stole można było znaleźć również zupę migdałową, szczupaka z szafranem, okonie z jajami, placuszki z makiem i miodem, kiszoną kapustę… Na pewno na żadnym stole nie mogło zabraknąć opłatka, którym dzielono się z każdym obecnym na wieczerzy. Dzieląc się nim mówiono: „Bodajbyśmy na przyszły rok łamali go ze /sobą.” Dobrym zwyczajem było spróbowanie każdej potrawy, by w przyszłym roku niczego nie brakowało. Takich wróżebnych zasad było więcej. Przykładowo pożyczanie w wigilię od kogoś pieniędzy wróżyło długi w nowym roku. Natomiast by się powodziło myto się w wodzie z pieniędzmi. Gdy ktoś kichnął wróżyło to zdrowie na cały rok. W ciągu dnia uważano, by jako pierwszy do domu wszedł mężczyzna, kobieta wróżyła chorobę. Oczywiście tych przesądów było jeszcze więcej, w tej chwili mało które się zachowały.
Wigilijny wieczór do dziś ma w sobie coś magicznego, kiedy niemożliwe może stać się możliwym. To tego wieczoru, gdy na niebie ukazała się pierwsza gwiazdka, pod śniegiem miał zakwitać kwiat paproci, ten jeden raz w roku. Dopiero w późniejszym czasie legenda o kwiecie została przeniesiona na noc świętojańską.
Życzę Wam, aby każdy, obojętnie w jaki sposób obchodzi ten dzień, znalazł swój „kwiat paproci”.
JG