Czytać, żeby nie zwariować - rozmowa z Katarzyną Wilczkowską

  • Dodano: 22.06.2020

***

Fotografia ze zbiorów prywatnych Katarzyny Wilczkowskiej

 

Mariola Olejniczak

Katarzyna Wilczkowska


 

M.O. Na początek powiedz kilka słów o sobie... Katarzyna Wilczkowska to...

K.W. To nauczyciel bibliotekarz (bardziej bibliotekarz), od 2 lat kierownik filii PBP w Gnieźnie.

 

M.O. Jesteś kierowniczką specyficznej biblioteki, bo Wasz księgozbiór składa się z książek dotyczących pedagogiki, psychologii, socjologii,... od zawsze czułaś „pasję” do książek, jak to się stało, że zawodowo związałaś się z biblioteką?

K.W. Książki czytałam i nadal czytam, ale nie nazwałbym tego pasją. Lubię kryminały, fantastykę, przygodówki a odkąd pracuję w PBP to sięgam też po książki popularno-naukowe. Studiowałam bibliotekoznawstwo w Gdańsku i tam też przez krótki czas pracowałam w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Gdańsku. Moje studia to trochę przypadek. Wybrałam je na ostatnią chwilę. A że w Sopocie mam rodzinę to było mi łatwiej się zdecydować. Na czas zjazdów przygarniała mnie ciocia i wujek no i oczywiście kuzyn. On też został bibliotekarzem. Potem kolejna spontaniczna decyzja to powrót do Żnina mojego rodzinnego miasta i praca w Gnieźnie. A żeby zatoczyć koło to pracuję w bibliotece, która mieści się w internacie Medyka. A w internacie spędziłam 2 lata. Uczyłam się na kierunku terapia zajęciowa. I tak czasem się śmieję wewnętrznie, że wróciłam po kilku latach do tego miejsca.

Fotografia ze zbiorów prywatnych Katarzyny Wilczkowskiej

M.O. Muszę przyznać, że to faktycznie dość zaskakująca historia… W dzisiejszym świecie zdominowanym przez media, w epoce, która bombarduje nas różnymi bodźcami reklamy, ekrany świetlne, portale itd. Chyba nie łatwo książkom zachować swe miejsce w kulturze? Jak Ty to widzisz?

K.W. Wydaje mi się, że ludzie czytają. Widać to chociażby po zapisach na różne tytuły w bibliotekach gnieźnieńskich. Trzeba swoje odczekać, aby wypożyczyć niektóre tytuły. W tym całym medialnym szaleństwie to właśnie książka jest ratunkiem i oddechem. Żeby nie zwariować od nadmiaru bodźców z tv czy internetu ludzie wracają do czytania. Ta prosta czynność pozwala odciąć się od czasem skomplikowanej rzeczywistości. Coraz częściej też widzę, że dzięki mediom można polecać ciekawe tytuły. Wielu celebrytów (nie lubię tego słowa) dzieli się swoimi książkowymi odkryciami a co za tym idzie obserwatorzy danego profilu na fb czy instagramie sięgają zachęceni do polecanej książki.

 

M.O. Czyli wychodzi na to, że działania sieciowe nawet pomagają. W czasie pandemii, wiele instytucji kultury musiała się pozamykać, w konsekwencji przeniosła swe działania właśnie do internetu, Wy również. Jak ten czas przetrwaliście?

K.W. Tak niektóre działania w sieci jak najbardziej przyczyniają się do promocji książek i samego czytania. Pandemia również naszą bibliotekę przeniosła do internetu. Skupiałyśmy się głównie na dostarczaniu czy udostępnianiu materiałów dostępnych online. W związku z tym, że nasza placówka ma dostęp do czytelni ibuk libra mogłyśmy wspomóc nauczycieli i studentów zasobami online. Dbałyśmy też o stały kontakt z czytelnikiem.

 

M.O. Znam Wasze działania i muszę przyznać, że były one zaskakujące i bardzo ciekawe. Książki, jak dla mnie mają wyższość nad np. filmami, bo pobudzają wyobraźnie, nie ma jak w kinie "kawy na ławę". Poza tym skłaniają bardziej do refleksji. I właśnie o refleksję chciałam zapytać. Uważasz, że ten czas społecznej kwarantanny mógł w nas coś zmienić?

K.W. Bardzo bym chciała żeby ta kwarantanna coś zmieniła. Żeby ludzie zaczęli dostrzegać coś więcej niż czubek własnego nosa. Żeby naprawdę docenili zdrowie, przyrodę i innych dookoła. Ale już teraz widzę, że wracamy do normy. I to z przytupem.

 

M.O. Jesteście biblioteką bardzo otwartą na działania i to nie tylko czytelnicze. Czy w czasie zamknięcia oraz teraz przy tych obostrzeniach nie brakuje Wam działań podejmowanych wraz z innymi instytucjami?

K.W. Bardzo nam tego brakuje. Każda biblioteka istnieje dzięki ludziom. Możliwość połączenia sił z innymi instytucjami i wspólne organizowanie imprez dla czytelników to w sumie najlepsza część bibliotecznej pracy.

 

M.O. Czy w wyniku epidemii musieliście odwołać jakieś działania lub zmienić ich pierwotnie planowaną formę?

K.W. Musiałyśmy odwołać kilka wydarzeń. Część na szczęście udało się przenieść na wrzesień czy październik. Trochę wspieramy się internetem ale i to miejsce zaczyna być mocno przesycone różnymi ofertami. Początkowy zachwyt webinarami czy szkoleniami na fb u mnie samej wywołuje już zdenerwowanie. Jest tego za dużo. Z każdej strony jesteśmy bombardowani kolejnymi propozycjami. Zdaję sobie sprawę, że działania w Internecie nigdy nie zastąpią spotkań w realu. Wielu rzeczy nie da się przenieść online i chyba zwyczajnie lepiej z nimi poczekać.

 

M.O. Rozumiem Cię doskonale. Myślisz, że po epidemii będzie tak jak dawniej czy może wychodzisz z założenia, że już nic nie będzie takie samo?

K.W. Raczej wróci wszystko do względnej normalności. A może ja po prostu chcę żeby już było normalnie?

 

M.O. Chyba każdy z nas już tego chce. Wierze, że to już za chwilę nastąpi i... podejmiemy nie jedyną wspólną inicjatywę. Dziękuję za wywiad!

K.W. To, że coś zrobimy razem jest więcej niż pewne (śmiech) dzięki za wysłuchanie.

Fotografia ze zbiorów prywatnych Katarzyny Wilczkowskiej