Historia a matematyka

  • Dodano: 04.01.2022

***

Zdjęcie autorstwa Nothing Ahead z Pexels (przedstawia otwartą książkę z zadaniami matematycznymi. Na książce leży lupa)

 

Geneza polskiej państwowości od dawna budzi spory pomiędzy naukowcami. Państwo polskie pojawia się niespodziewanie w źródłach pisanych w połowie X w. w ukształtowanej już formie na obszarze – z grubsza – dzisiejszej Polski.

Pierwszych historycznym władcą, odnotowanym po raz pierwszy ok. 963 r., był Mieszko. Najbardziej kojarzony jest z rokiem 966, kiedy to przyjął chrzest. Prawdopodobnie.

Dziś każdy Polak kojarzy to wydarzenie z tą datą i faktycznie, zapisano ją w źródłach – rocznikach i kronikach. W „Roczniku krakowskim dawnym” pod datą 966 (DCCCCLXVI) czytamy: Mesco dux baptizatur, czyli Mieszko książę chrzci się. Podobnie sprawę przedstawia „Rocznik krakowski dawny” i pod rokiem 966 (DCCCCLXVI) widnieje zapis: Mesco dux Polonie baptizatur, czyli Mieszko, książę Polski, chrzci się.

Rok 966 jest najbardziej rozpowszechniony w kronikach, ale nie jedyny. Spotkać tam możemy rozmaite daty: 960, 964, 965, 966.

Najbardziej skrajne daty chrztu Mieszka podał autor „Kroniki Wielkopolskiej”, pisząc „…roku Pańskiego 931 [Mieszko I] pojął za żonę Dobrochnę, siostrę Wacława. W roku następnym [932] za namową żony i pod tchnieniem łaski boskiej przyjął chrzest z całym ludem lechickim, czyli polskim”.

Żadna z nich nie jest pewna...

Syn Mieszka, Bolesław Chrobry, gościł u siebie Ottona III. Wydarzenie z tysięcznego roku przeszło do historii jako „Zjazd gnieźnieński”. Opisywał je Thietmar i Gall Anonim. Ten pierwszy żył w czasach, które opisywał, drugi nie. Stąd opisy te różnią się od siebie. Thietmar uważa, że Bolesław nie zasługuje na okazaną przez Ottona łaskę i nie wspomina przykładowo o włożeniu przez Ottona diademu na głowę Bolesława.

 

W samych źródłach mamy niezły galimatias, więc nie możemy się dziwić, że interpretacje i wyciągane przez historyków wnioski bywają odmienne. Historia ma to do siebie, że z jednego wydarzenia można wyciągnąć kilka, nawet sprzecznych twierdzeń. Zdarza się to często i nikogo nie martwi. Może to kwestia przyzwyczajenia? Przecież już od czasów starożytnych z upodobaniem fałszowano wszelkie opisy dziejów. Podporządkowywano je aktualnym interesom politycznym, założonym przez dziejopisa tezom albo jego osobistym sympatiom.

Na wielu zabytkach starożytnego Egiptu znajdujemy ślady skuwania jednych inskrypcji i zastępowania ich nowymi. Tak rozprawiono się m.in. z Amenhotepem IV (XIV w. p.n.e) chcącym wprowadzić pod piramidami reformę religijną. Faraon ten marzył o państwie szczególnie wielbiącym jednego boga – Atona. Dlatego też rozkazał on zamknięcie świątyń innych bóstw oraz skuwanie ich imion z poświęconych im obeliskom. To iście reformatorskie podejście nie podobało się innym przedstawicielom władzy. Kiedy po śmierci Amenhotepa IV władzę przejął Horemheb miał on za cel usunięcie wszelkich śladów życia i działalności swojego poprzednika.

Kilkaset lat później zabieg damnatio memoriae (łac. „potępienie pamięci”), czyli wykreślenie z historii, skazanie na zapomnienie, zaczęto stosować w starożytnym Rzymie. Działający wtedy dziejopisowie mieli łatwiejsze zadanie, bo zapisy na pergaminie czy papirusie łatwiej było zniszczyć. Zmieniał się cezar – zmieniała się historia (a raczej jej opis). Niekiedy pergamin, z którego zmyto wcześniejszą „niesłuszną” treść, był potem używany do spisania nowej wersji historii (tak zwany palimpsest).

Skazywani na zapomnienie byli głównie cesarze, którzy w opinii swoich następców i aktualnie pełniąc urząd senatorów nie przysłużyli się chwale swojego ludu.

W późniejszych czasach wcale nie było lepiej. Kronikarze ubarwiali spisywane przez siebie dzieje, gloryfikujące jednych władców (zwykle tych, których przychylność starał się zdobyć) i przypisując najgorsze cechy i czyny tym, których z różnych powodów chciał oczernić.

W naszej historii mamy Bolesława Zapomnianego, ale to temat na inną opowieść...

 

W naukach ścisłych takie rzeczy są niemożliwe. Wystarczy przypomnieć podniesioną na początku XX wieku przez Dawida Hilberta (1862-1943) kwestię niesprzeczności matematyki.

Hilbert postawił pytanie, co by było, gdyby z tych samych przesłanek dało się wyprowadzić dwa sprzeczne ze sobą twierdzenia. Wszyscy byli zgodni, że w takim przypadku całą matematykę należałoby wyrzucić na śmietnik. Dlatego też matematycy podjęli gorączkowe starania (udane), by udowodnić, że jest to niemożliwe.

Hilbert ufał, że matematyk jest w stanie rozstrzygnąć każdy problem, jaki sobie postawi. Jego matematyczne credo wyraża powiedzenie „Wir müssen wissen. Wir werden wissen. In der Mathematik gibt es kein Ignorabimus.” (Musimy wiedzieć. Będziemy wiedzieć. W matematyce nie ma żadnego „nie będziemy wiedzieć”).

 

JK