Ma być równo i ładnie? (o łące część pierwsza)

  • Dodano: 06.07.2020

***

Poczucie estetyki zmienia się wraz z upływem czasu. Znane, do dziś przez wielu podzielane, jest przekonanie o współwystępowaniu słynnej starożytnej triady: dobra, prawdy i piękna. Równo przystrzyżone trawniki w zamierzeniu mają być przecież po prostu ładne. Ludzie poświęcają swój czas, pracę, pieniądze oraz biologiczną różnorodność, retencję wody czy byt owadzich zapylaczy by trawniki stały się… ładne? Lista przeciwskazań okazuje się być całkiem długa. Wychodzi też na to, że przystrzyżony i dla wielu Polaków piękny trawnik wcale nie jest dobry. Oczywiście wracając do początku, warto zaznaczyć, że poczucie piękna się zmienia i coraz więcej osób dostrzega walory estetyczne bujnej, naturalnej i często wielobarwnej oraz kwiecistej łąki w przeciwieństwie do monotonnego zielonego dywanu serwowanego hurtowo jak Polska długa i szeroka.

Skoro wzmiankowaliśmy już trójcę z antycznej Grecji, to nie sposób nie wspomnieć o prawdzie. A ta zdecydowanie stoi po stronie łąk i dzikości.

W Polsce rocznie na koszenie wydaje się mniej więcej 2 miliardy złotych, zużywając 37 milionów paliwa. Okazuje się, że koszenie samych poboczy to wydatek 70 milionów rocznie, pieniądze, które można wydać rozsądniej, a równocześnie dać… ziemi szansę. Koszenie trawników (poza upiornym i wszędobylskim hałasem) szkodzi ekosystemom. Warto więc przypomnieć, że do wyprodukowania owoców i nasion prawie 90 procent roślin potrzebuje zapylenia. W Polsce tę trudną do oszacowania pracę wykonują wyłącznie owady, które poprzez przemysłowe rolnictwo, tworzenie monokultur biologicznych, używanie pestycydów i… koszenie trawników – skazujemy na powolną zagładę.

Stoimy jako społeczeństwo przed ważnym wyzwaniem zmiany trendów. Przyroda poradzi sobie sama, nie można jej po prostu na siłę formatować do produktów z supermarketu, rośliny potrzebują swojego wzrostu, swojego tempa i swojej… dzikości, a nie równo opakowanego i ociosanego sześcianu. Należy przekonywać zatem władze spółdzielni, osiedlowe czy miasta do tego, by powstawało coraz więcej dzikich i pięknych miejsc, w których przez cały sezon kwitnąć będą różne kwiaty, trawy będą dumnie prężyć łodygi, a owady miały miejsce do posilania się. Jako Dzieł Edukacji Muzealnej również stworzyliśmy sporych rozmiarów podniesioną grządkę, w której wysialiśmy różne trawy i kwiaty. Jak widać na zdjęciu, pojawiły się już pierwsze kwiatostany, czekamy na kolejne. Co prawda na naszą miniłąkę czyhają również kozy umieszczone w zagrodzie, ale póki co jesteśmy świadkami względnie pokojowej koegzystencji. [więcej o przyszłości łąk w muzeum w kolejnym odcinku]