Niech żyje bal!
***
Michał Elwiro Andriolli, Kolędnicy, (opisywany także jako Wieśniaczy obrzęd "wodzenie kozy" przed polskim szlachcicem. Zachodnia Białoruś, XIX w.) [tekst alternatywny: przed siedzącym na fotelu szlachcicem, jego służbą i rodziną, występuje grupa chłopów przebranych za bociana, niedźwiedzia i kozę, którą trzyma jeden z nieprzebranych mężczyzn)
Czasu ku temu najwyższy, bo wkrótce się skończą… Zapusty oczywiście, czyli karnawał. W ludowej tradycji trwają od święta Trzech Króli do ostatniego wtorku przed Środą Popielcową, a ta już za chwilę.
W czasie zapustów pojawia się mnóstwo obrzędów i zwyczajów, których opisanie zajęłoby rozdział książki, a może i książkę całą. Tu zajmijmy się rzeczami najważniejszymi.
Zacznijmy od tego, że zapusty – w odróżnieniu od świętowań bożonarodzeniowych (do Trzech Króli) – niekoniecznie związane są z tradycją kościelną, a wręcz nawiązują do przedchrześcijańskich wierzeń i praktyk (nie tylko słowiańskich, co - jak za chwilę zobaczymy - podkreśla nasze kulturowe związki z tradycją śródziemnomorską). Nie jest to dziwne, gdyż – jak twierdzą badacze tematu – karnawał europejski (w tym polski) ma swoje początki w starożytnych greckich i rzymskich świętach wczesnowiosennych. Mieszają się tu Saturnalia (o których wspomnieliśmy w innym tekście), jak też greckie Antesterie (święto wiosenne ku czci Dionizosa, związane z budzącą się do życia przyrodą).
Sama nazwa karnawał pochodzi – według części badaczy – od łacińskiej nazwy łodzi na kołach, na której Dionizos przemierzał ulice Rzymu. Pochód satyrów i bachantek otaczał wtedy ów carrus navalis. Nazwa ta początkowo zadomowiła się bardziej w dworach, na wsiach bardzo długo przetrwała nazwa zapusty, co oznacza czas, gdy nie obowiązują żadne zakazy odnoszące się do jedzenia. W „Kiermaszu wieśniackim”, zbiorku sowizdrzalskim z początku XVII wieku, pisano:
Mięsopusty, zapusty,
Nie chcą państwo kapusty,
Wolą sarny, jelenie
I żubrowe pieczenie.
Mięsopusty, zapusty,
Nie chcą panie kapusty,
Pięknie za stołem siądą
kuropatwy jeść będą.
A kuropatwy zjadłszy,
Do taneczka powstawszy,
Do tańca małmazują
i tak sobie popijają.
Karnawał to rytualnie odtwarzany chaos, kiedy zawieszone zostają stare i ustanowione nowe reguły zachowania społecznego. To czas tańców, zabaw, widowisk i maskarad (wśród naszej szlachty także kuligów. Jak pisał Słowacki: „Oto zapusty, dalej kulikiem/Każdy wesoły, a każdy zbrojny,/Jedzie na wojnę jak gdyby z wojny/Z szczękiem pałaszy, śmiechem i krzykiem”) – zwłaszcza w swojej kolebce, czyli krajach śródziemnomorskich (wenecki karnawał rozkwitał już w średniowieczu). Ale i u nas po święcie Trzech Króli rozpoczynał się czas wielkich maskarad. Wszyscy we wsi tańczyli, muzykowali i przebierali się. Przebierańcy odwiedzali gospodarstwa, broili i robili w izbach wiele zamętu. Mieszkańcy wsi demonstrowali swoją radość, tańcząc i śpiewając, bo wierzyli, że w ten sposób zachęcą wiosnę do szybkiego przybycia. W dawnym, zapustnym orszaku nie mogło zabraknąć ludzi przebranych za zwierzęta. Właśnie dlatego przywdziewano maski koni, niedźwiedzi, bocianów czy kozłów. Każde zwierzę miało inne zadanie do spełnienia. Bocian jako pierwszy wiosenny ptak miał przyspieszyć nadejście wiosny. Niedźwiedź to reprezentant mocy i potęgi. Mężczyzna, który przywdziewał ten strój, zawsze był szefem grupy przebierańców, tak jak niedźwiedź jest królem polskich lasów. Koń z kolei to szybkość i siła. Kozioł przez swoje tańce miał sprawić, że pola wkrótce zazielenią się zbożem. W orszaku byli także: kominiarz, dziewczęta przebrane za Cyganki, diabły. Po swoich występach uczestnicy korowodu nagradzani byli smakołykami.
Zapusty kojarzą się głównie z zabawami, balami, czasem przyjemności, ale był to również czas swatania, jedna z okazji do poznawania się młodzieży, przyglądania się pannom, krytykowania kawalerów, zastanawiania, która partia okaże się możliwa, która zaś najkorzystniejsza.
Do tematów zapustnych wrócimy już w czwartek, wyjątkowy, bo tłusty ;)
JK