„O życiu pełnym energii i pasji” - wywiad z Sylwią Błach

  • Dodano: 02.07.2020

***

Mariola Olejniczak

Sylwia Błach

 

Sylwia Błach jest osobą o której można śmiało powiedzieć „człowiek orkiestra”. Jest programistką, pisarką, blogerką, instagramerką, działaczką społeczną, modelką. Była ambasadorką kampanii Dotykam=Wygrywam promującej samobadanie piersi, wolontariuszką i pracownikiem Fundacji Jedyna Taka organizującej wybory Miss Polski na Wózku, laureatką stypendium ministra za wybitne osiągnięcia oraz Studenckiego Nobla z nauk ścisłych. Została wyróżniona przez markę „Panache” w konkursie Modelled by Role Models Nowy Wymiar Piękna jako „Wzór do Naśladowania”. Ponadto jest finalistką konkursu Mocne Strony Kobiety magazynu „Cosmopolitan”, zdobyła wyróżnienie w kategorii Media/Wydawnictwa znajdując się na tzw. „Liście Mocy” portalu Integracja, wśród 100 najbardziej wpływowych Polek i Polaków z niepełnosprawnością, znalazłaś się na okładce Harperˊs Bazaar.

Sylwia Błach fot. Bogusia Oźmińska (z archiwum Sylwii Błach)

 

M.O. Czy coś pominęłam?

S.B. Nie przypominam sobie (śmiech). Lubię żyć tak, by mieć co wspominać. Kocham podejmować wyzwania i ryzykować próbując nowych rzeczy. Wymieniłaś wszystkie moje zawodowe osiągnięcia – sama bym tak z pamięci nie potrafiła (śmiech). W tym wszystkim lubię podkreślać, że jestem też szczęśliwą kobietą i spełnioną partnerką. Jestem przyjaciółką cudownych kobiet i córką niezwykłych rodziców. I dla tych ludzi zawsze znajdę czas – są dla mnie najważniejsi.

 

M.O. To bardzo imponujące. Jak znajdujesz czas na te wszystkie zajęcia?

S.B. Bardzo często słyszę to pytanie i zawsze się zastanawiam jak ludzie nie znajdują czasu na spełnianie swoich marzeń. Najważniejsze jest by wiedzieć, co dla nas jest ważne. Kiedyś usłyszałam bardzo ważne zdanie: to nie jest tak, że nie masz czasu na godzinę treningu dziennie – widocznie masz inne priorytety. Tak samo jest z pracą, marzeniami. Blogowaniem, pisaniem książki. Dla mnie największym priorytetem są bliscy i moje marzenia – unieszczęśliwiałabym ludzi, którzy mnie kochają, jeśli unieszczęśliwiałabym siebie. Poza tym jeśli mam bardzo intensywny tydzień, to dbam o dobrą organizację. Jeśli coś obiecuję – pilnuję terminów. Nie znoszę przypominania się, poganiania. Zadania mają swoje miejsce w kalendarzu. A jeśli mam więcej luzu to korzystam: lubię trochę poleniuchować, zadziałać spontanicznie. To jak zarządzam czasem zależy od sytuacji. W czasach koronawirusa siedzę więcej w domu i mogę się zrelaksować. Powtarzam też, że nie mamy obowiązku być zawsze w stu procentach wydajni – to bardzo szkodliwy dla zdrowia psychicznego mit. Jest czas na ciężką pracę i jest czas na to, by nic nie robić gapiąc się w okno.

 

M.O. Aktualnie przez pandemię życie wielu ludzi bardzo się zmieniło. Jeszcze nie tak dawno, obostrzenia nakazywały zostawać w domu i przemieszczać się tylko w sytuacjach określanych jako tzw. „niezbędne”. Czy to powodowało u Ciebie jakieś frustracje, wywoływało złe emocje?

S.B. Oczywiście, że tak! Jako osoba z niepełnosprawnością jestem w grupie podwyższonego ryzyka. Wirus nagle nie zniknie i dobrze o tym wiem. Staram się nie myśleć za dużo, ale miewam chwile załamania. W tym roku postanowiłam sobie wziąć życie za rogi i spełnić marzenie o tym, by więcej podróżować. Życie zaśmiało mi się prosto w twarz. Poza tym gdy inni teraz wychodzą, bo obostrzenia są luzowane, ja ciągle widzę, że ryzyko dla mnie jest zbyt duże. Nie wiem kiedy to się zmieni. Wierzę jednak, że tak miało być. Powtarzam sobie, że pandemia wyjdzie mi na dobre. Po prostu na mojej długiej liście planów i marzeń dokonałam małych rotacji i wybrałam sobie inne cele na ten rok. Mam czas pisać, skupiam się na social mediach, rozwijam, uczę żyć wolniej. Siedząc w domu uświadomiłam sobie, że mój organizm tego potrzebował. Mam też czas w końcu zadbać o zdrowie – to akurat zawsze na mojej liście priorytetów spadało na dalsze pozycje. Niezbyt odpowiedzialnie, choć dość typowo.

 

M.O. Osobiście uważam, że ci, dla których sytuacja zostania w domu była nienaturalna, mieli szansę dokonać wielu wewnętrznych przemyśleń i… zastanowić się np. nad tym, że dla wielu osób borykających się z różnego typu niepełnosprawnościami taki „czas domowy” jest codziennością życiową. Myślisz, że ludzie pomyśleli o tym?

S.B. W tej kwestii jestem pesymistką. Owszem, takie zamknięcie w domu jest świetnym momentem na to, by ludziom uświadamiać, że dla wielu osób z niepełnosprawnością takie życie to codzienność. Człowiek jednak z natury jest egoistą. Dbamy o innych, potrafimy być empatyczni, jesteśmy dobrzy, ale podstawą zdrowia psychicznego i funkcjonowania jest nasz własny komfort. Ludzie są różni, ale pandemia i kwarantanna mocno naruszyła nasze prawa – obawiam się, że żyjąc w tak wielkim dyskomforcie i niepewności ludzie nie mieli sił, by myśleć o tym, że ktoś ma gorzej. Chyba że przeczytali artykuł na ten temat – dobry tekst może skłonić do refleksji. Dlatego uważam, że warto teraz o tym jak najwięcej mówić.

Sylwia Błach fot. Bogusia Oźmińska (z archiwum Sylwii Błach)

 

M.O. Dostrzegłam na Twoim blogu „Sylwia Błach strona autorska”, że piszesz o kwestiach związanych m. in. z niepełnosprawnością, dajesz rady np. jak rozmawiać z dziećmi o ich niepełnosprawności, piszesz o tematach trudnych jak koszt zakupu wózka. Zdarza Ci się zachęcać osoby, które borykają się z różnymi dysfunkcjami, by starały się korzystać z inicjatyw kulturalnych?

S.B. Myślę, że tak – w sumie tym pytaniem zainspirowałaś mnie do napisania wpisu na blogu www.sylwiablach.pl o którym już od dawna myślę. Uważam, że kultura jest bardzo ważnym elementem życia każdego człowieka. Często przy różnych okazjach poruszam temat dostępności miejsc kulturalnych – kin, teatrów, muzeów itd. W Polsce przyjęło się myślenie, że osoba z niepełnosprawnością ruchową musi mieć dostęp do urzędu i lekarza, ale ciągle zapomina się, że może chcieć iść na koncert, wystawę czy spotkanie autorskie. To jest temat kulturalny, który staram się poruszać regularnie. Poza tym jako pisarka – autorka pięciu książek – zawsze namawiam do obcowania z kulturą choćby i w domu. Czy jest lepszy sposób na wieczór od kubka gorącej herbaty i wciągającej książki?

 

M.O. Poprzednie pytanie zadałam, ponieważ dostrzegłam w swojej pracy tendencję, że choć prowadzimy wiele działań, w których informujemy o dostępności Muzeum, to jednak ruch turystyczny osób z dysfunkcjami nie należy do najliczniejszych. Jak myślisz czym jest to spowodowane? Może Twoje uwagi dadzą nam wskazówki co jeszcze możemy zrobić, ulepszyć w swych ofertach.

S.B. To trudne pytanie, ponieważ dawno nie byłam w muzeum. Przydałaby się jakaś statystyka. Problem jest złożony. Można zacząć od pytania ile w ogóle osób z niepełnosprawnością wychodzi z domu – jak często widzimy kogoś na wózku czy osobę niewidomą na ulicy? Porównując do liczby osób pełnosprawnych, które widujemy na co dzień, tych z niepełnosprawnością wydaje się strasznie mało. Zaczęłabym więc od tego, czy osoby z niepełnosprawnością nie chodzą do muzeów, czy po prostu nie wychodzą z domu?

Inne pytanie jakie nasuwa mi się na myśl to jak wygląda dojazd do Muzeum. Ja dopiero od roku mam samochód, a i tak sama nie prowadzę. Bywam tam, gdzie mogę się dostać na wózku elektrycznym, czyli tam gdzie dojeżdża autobus lub przystosowany pociąg.

Oczywiście wciąż w ludziach brakuje świadomości. Potrzeby odwiedzania muzeów. Grupa osób z niepełnosprawnością patrząc ogólnie nie jest grupą zamożną. Dla wielu osób wyjazd do innego miasta tylko po to, by pozwiedzać jest skomplikowany.

To bardzo złożony temat i myślę, że wiele czynników ma wpływ. Jednak śledzę Twoje działania odkąd się poznałyśmy i wiem, że robisz dla Muzeum wiele dobrego w temacie dostępności. Sądzę, że im więcej osób z niepełnosprawnością się o tym dowie, tym więcej znajdzie w sobie chęci, by wpaść na wycieczkę.

 

M.O. Być może to kwestia pewnej złej sławy słowa „muzeum”. Dla wielu młodych ludzi to miejsce kojarzy się z nudą i starymi kapciami… choć ja pamiętam, że kilka lat temu udało mi się ściągnąć pewną sympatyczną kobietę, wtedy jeszcze nie tak znaną jak dziś ;) , na Ostrów Lednicki. Jeśli mnie pamięć nie zawodzi, podobało jej się, pomimo tego, że na końcu przyznałaś mi, że osobiście nigdy nie lubiłaś historii?

S.B. Czyżbym ja była tą sympatyczną kobietą? (śmiech) Cóż, ja akurat muzea lubię – nie każde, ale mówiąc ogólnie – nie mam nic przeciwko ich zwiedzaniu. To zawsze jakaś forma poznawania światów. Na Ostrowie Lednickim bardzo mi się spodobało zwiedzanie na otwartym terenie – możliwość rekreacyjnego spacerowania i słuchania historii to dobry sposób na nudę. I co tu kryć – sposób w jaki mnie oprowadzałaś i wiedza, którą posiadasz odegrały ogromną rolę w kontekście tego, że mi się podobało. Ciągle pamiętam jak wygrzebałaś jakieś kilkuset letnie naczynie z kretowiska.

 

M.O. W kwestii podejścia do historii coś się zmieniło ;) ?

S.B. Może nie będę odpowiadać (śmiech). Ale wciąż uwielbiam fantastyczne osoby z pasją – gdyby było na świecie więcej tak zapalonych historyków jak Ty, to i więcej osób polubiłoby historię.

 

M.O. Wiem, że lubisz zwiedzać, podróżować. Jeszcze przed czasem zarazy byłaś w Paryżu i to w czasie trwania Fashion Week. Znalazłaś nowe inspiracje?

S.B. Inspiracje są wokół nas i nie trzeba jechać do Paryża, by je znaleźć. Ale tak, podróżując i odkrywając świat zawsze znajdę coś fascynującego. O Paryżu marzyłam od dawna – kocham to miasto, to był mój czwarty raz. Chciałam pokazać ulubione miejsca chłopakowi, który jeszcze w Paryżu nie był. Jak kiedyś będę bogata, zamieszkam tam – Paryż może nie jest najpiękniejszy, ale jest najbardziej klimatycznym miejscem na ziemi. Jestem beznadziejnie zakochana.

 

M.O. Umiesz określić, co Ciebie inspiruje, daje impuls, do tworzenia, pisania, stylizowania…?

S.B. Świat, życie, codzienność. Drobne gesty, wypowiedziane słowa, spojrzenia. Przeczytane zdania, ulotne myśli, odbicia światła. Filmy, książki, seriale. Inspiracje naprawdę są wokół nas, musimy tylko być gotowi je dostrzec.

Jest takie świetne pisarskie ćwiczenie służące do rozwoju kreatywności. Codziennie dajemy sobie na przykład piętnaście minut. Siadamy na ławce w parku albo patrzymy przez okno – obojętnie. Chodzi o to, by dostrzec człowieka i wymyślić jego historię. Przyjrzeć się detalom jego stroju albo zauważyć błysk w oku. Zastanowić się co ma w torbie lub dokąd biegnie. To proste ćwiczenie bardzo rozbudza naszą umiejętność obserwowania świata i dostrzegania inspiracji w pozornie zwyczajnych rzeczach.

Sylwia Błach fot. Bogusia Oźmińska (z archiwum Sylwii Błach)

M.O. A sztuka? Pozwól, że ponownie wrócę do tematu związanego z instytucją jaką jest Muzeum. Czy zdarzyło Ci się być w takim, które wywarło na Tobie naprawdę duże wrażenie?

S.B. Najbardziej na świecie uwielbiam Koloseum w Rzymie. W tych murach czuć oddech dawnych lat. Widziałam wiele, ale nic nie wywarło na mnie aż tak wielkiego wrażenia jak spacerowanie po koloseum. Te kamienie pamiętają niezliczoną ilość bólu, a jednocześnie budynek sam w sobie zachwyca majestatem.

Bardzo też lubię muzea nauki. Po raz pierwszy byłam w takim w Helsinkach w Finlandii. W Polsce mamy wspaniałe Centrum Nauki Kopernik. Jestem umysłem ścisłym, uwielbiam eksperymenty i takie miejsca sprawiają mi dużo frajdy. Poza tym najfajniejsze są eksponaty interaktywne.

Bardzo ciekawe jest też muzeum Nauki i Techniki EC1 w Łodzi. Pisałam o nim na swoim blogu we wpisie: https://sylwiablach.pl/co-warto-zobaczyc-w-lodzi/

Zawsze gdy jestem w Sopocie odwiedzam tamtejsze muzeum sztuki. Nie do końca rozumiem sztukę nowoczesną, ale patrzenie na nią zawsze wzbudza we mnie wiele emocji. Na ostatnim piętrze zawsze coś mnie zaskoczy.

Natomiast w muzeum w Luwrze, w muzeum Pompidou w Paryżu czy w British Museum w Londynie się wynudziłam.

Ciekawostką są też muzea erotyczne – odwiedziłam takie w Barcelonie i było to całkiem zabawne doświadczenie.

 

M.O. Na Twoim blogu, o którym już wspominaliśmy, jest wiele artykułów dotyczących rad jak przetrwać w czasie kwarantanny, jakich używać aplikacji do pracy zdalnej, jak nauczyć się programować i to wszystko właśnie w czasie kwarantanny… jak widzę Ty nie leniuchowałaś w tym okresie i bardzo „ostro” działałaś, czy się mylę?

S.B. Troszkę się mylisz. Owszem, działam dość intensywnie w czasie kwarantanny – i to jeszcze długo potrwa, bo nie wiem, kiedy spokojnie będę mogła wyjść z domu. Jednocześnie dałam sobie trochę na luz. Jak zawsze dużo piszę, dużo pracuję, bloguję, ale uczę się też odpuszczać. Mam w końcu czas na przeczytanie książek, które czekały na lepsze czasy, nie marnuję godzin na dojeżdżanie do pracy. Może się wydawać, że pracuję bardzo intensywnie, ale w praktyce przeplatam dni – dziś miałam może w sumie dwie godziny przerwy od obowiązków zawodowych, ale dla równowagi jutro planuję leniwe popołudnie.

 

M.O. Ten czas spowodował, że świat w pewnym sensie się zatrzymał. Sądzisz, że to doświadczenie czegoś nas nauczy?

S.B. Zobaczymy. Wiele osób podkreśla, że uczy się teraz dostrzegać drobiazgi i cieszyć małymi radościami. Mnie ciekawi jak długo będziemy pamiętać rzeczy, których się nauczyliśmy i jak szybko codzienna gonitwa nam je przesłoni.

 

M.O. Dziękujemy bardzo, za ciekawą rozmowę! A na koniec, może zdradzisz nam nad czym teraz, literacko pracujesz, bo doszły mnie słuchy, że powstaje coś nowego?

S.B. Owszem, jestem w trakcie prac nad powieścią. Planuję rasowy horror, z duchami, demonami i wciągającą zagadką. Akcja rozgrywa się w Poznaniu, a inspiruję się prawdziwym miejscem… Więcej jednak nie zdradzę!

 

M.O. Zapowiada się ciekawie. Jeszcze raz dziękujemy.

 

 

Sylwia Błach
www.SylwiaBlach.pl
www.facebook.com/blach.sylwia
www.instagram.com/vamppiv