"Wybierać radość" - wywiad z Anna Winiarską z zespołu Good Staff. Część druga

  • Dodano: 25.01.2021

***

​Na pierwszym planie Anna Winiarska (fot. Magdalena Rekiel) 

 

MO: W Waszej nazwie jest słowo ”staff” - oznaczające skład, jednak – jak sami przyznajecie – poeta Leopold Staff (mój ulubiony, jeśli mam być szczera) nie jest Wam obcy, ani przypadkowy i w tej nazwie ma swoje odbicie.

AW: Jakoś tak wyszło… taka trochę gra słów... Rozmawialiśmy kiedyś razem Wojtkiem, z naszym znajomym, Rafałem, który wiele czasu spędził za granicą. Podekscytowani opowiadaliśmy mu o naszym projekcie, bo właśnie nagraliśmy kilka pierwszych piosenek w naszej kuchni, między obiadkiem i kolacyjką dla naszej Weroniki (śmiech)…. Że muzyka inspirowana folkiem i renesansem... Że w klimacie Balckmore’s N ight, Clannad, Loreeny McKennitt… Że Leopold Staff, bo tak Wojtkowi jakoś zagrał w duszy… Że tak pięknie koresponduje z tą muzyką... Rafał pokiwał w zamyśleniu głową i zaciągając się dymem papierosowym, a wypuszczając go w przestrzeń, z pięknym akcentem ( którego nie umiem powtórzyć) powiedział… „O fajnie! Good Staff...” I tak to było, jakieś 15 lat temu… A wiersze Leopolda Staffa są tak niesamowicie muzyczne, plastyczne, tak poruszające, tak głęboko zapadające w duszę... opowiadają w sobie poruszające historie. Pełne znaczeń w najdrobniejszych detalach... Otwierające w Wojtku przestrzeń muzyczną… Inspirujące…

 

MO: Wiersz tego poety, który podbił moje serce nosi tytuł „ Deszcz jesienny”. A jakie jest Twoje ulubione dzieło tego poety? Masz takie?

Mój ukochany wiersz Leopolda Staffa to „Marzenie”.

Obraz, który mieni się fakturą farb, barw i odcieni... Tu mocno czuję jego głębię.

Taki sobie ładny niby pejzaż... W pierwszym planie brzoza, rosnąc pochylająca się wdzięcznie nad brzegiem wód jeziora. Pod nią leży piękna, młoda, naga dziewczyna...

Nad nią błękitne ważki… Jest pięknie i zmysłowo.

Brzoza... drzewo, które za sprawą swej wiotkości i delikatności uznano przez dawnych Słowian jako symbol kobiecości. W innych kulturach jako miłość, małżeństwo, wesele, rodzinę i czystość...

I ta dziewczyna pod tą brzozą. marzy, tęskni… Budzi się w niej Kobiecość, wewnętrzna stwórcza siła, której mocy jeszcze nie zna, ale ją przeczuwa…

A błękitne ważki? Plotą się nad jej głową w miłosnym tańcu... „jak jej myśl słodka z własną tęsknotą”. Symbolizują metamorfozę, przemianę, cykl życia…

Czy nie pięknie? Dziewczyna , która się przemienia, nabiera świadomości siebie, swojej niezwykłej siły. Wewnętrznej mądrości i dojrzałości...

Tak ważna, tak potrzebna by w pełni BYĆ.

Portret uśmiechającej się kobiety (Anny Winiarskiej) skrytej wśród gałęzi i liści

Anna Winiarska. Portret autorstwa Magdaleny Rekiel

MO: Wielu pod hasłem Kultura widzi muzea, opery, teatry ale i jedzenie czy muzykę, a czym dla Ciebie ona jest?

AW: Kultura – „całokształt duchowego i materialnego dorobku społeczeństwa”… Społeczeństwo to my, ludzie. Wszystko co nas kształtuje, co my kształtujemy naszym działaniem, naszymi postawami, reakcją na wszystko co na nas oddziałuje. Jak my działamy na siebie wzajemnie, na przestrzeń w której funkcjonujemy jako ludzie... część całości. Jak frywolitki przenikające się w przestrzeni, wprawiające w ruch malutkie kolorowe niteczki, tworząc piękny haftowany naszymi wartościami obrus.

Ja zaczęłabym od niteczki szacunku… Jestem mamą, i to jest ważna dla mnie rola. Spojrzenie na wiele spraw widzę przez jej pryzmat. Wiem, co chcę wpoić naszym dzieciom. One są częścią Kultury. Za jakiś czas będą stanowić trzon dorosłego społeczeństwa. Tworzyć ją. „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”, „czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”…

Wpajamy im, że taki sam szacunek należy się zarówno Dyrektorowi szkoły jak i Pani, która w niej sprząta. Że nikt nie jest lepszy od drugiego. I to jest element kultury… osobistej. Zapamiętam na zawsze moment, gdy spotkały się moje oczy z oczami Bezdomnego, który przechodził przez uliczkę ze swoim wózkiem pełnym złomu. Zatrzymałam samochód żeby go przepuścić, choć teoretycznie to ja miałam w tym miejscu pierwszeństwo. Miał łzy w oczach, bo poczuł moją życzliwość i serdeczność. Zrobiłam to odruchowo. Zrobiłabym tak w stosunku do każdego człowieka. Tego uczymy dzieci...Że każdy ma swoją historię, która powoduje, że jest w takim a nie innym miejscu swojego życia. Nie ma znaczenia metka na bluzeczce, czy samochód jakim się jeździ. Że ważna jest uważność, otwartość , twórczość i dobro. A na to uwrażliwianie ma wpływ tak wiele spraw. Materią jest serce i dusza. Ważny jest kontakt z naturą, gdzie można odnaleźć siebie, jak i podróż poprzez przestrzeń muzealną , teatralną kinową… Miejsca, które pachną, oddychają tym co stworzył człowiek...

 

MO: Okres pandemii zdestabilizował waszą pracę?

AW: Oj tak! Po prostu z dnia na dzień przestaliśmy grać koncerty. Tylko na krótką chwilę wróciły...

A to jest przecież i sens bycia z ludźmi, i wspólnego doświadczania muzyki. Parę dni przed ogłoszeniem pandemii ukazała się nasza trzecia płyta „Bez kochania trudno”, wywiedziona z zapisków Oskara Kolberga, składająca się z polskich ludowych pieśni. Koncerty związane z jej promocją zniknęły w jednej chwili.

A od strony bardziej prozaicznej powoduje brak zarobku. Jeśli dla kogoś to jedyne źródło utrzymania robi się marnie. To dotyczy całej branży muzycznej. Ale której branży nie dotyczy?

Staraliśmy się wykorzystać ten czas na działania, na które wcześniej brakowało przestrzeni. Na poszukiwanie i realizację nowych pomysłów…

 

MO: Wiele zespołów już w czasie pierwszej fali pandemii dawało koncerty online. Wy również dołączyliście do tego grona?

AW: Cała ta sytuacja pandemiczna, całkowity lockdown, uderzył w nas wszystkich z ogromną siłą. Zszokował. Ludzie reagowali różnie. W jednych wyzwoliło to ciemną ich stronę, w innych Jasną. Ta jasna, na szczęście silniejsza stała się przyczynkiem do wielu dobrych, pięknych, pożytecznych, czasem heroicznych i wspierających inicjatyw. Wsparcie dla służb medycznych i wzajemnej pomocy. To było budujące dla wszystkich. Przyglądać się temu i uczestniczyć w tym. Cudowne doświadczenie. Wyzwoliło to w ludziach również niesamowitą energię twórczą. Potrzeba bycia razem w każdy możliwy sposób. Wiele inicjatyw muzycznych. W jednym z takich spotkań wzięliśmy udział tylko z Wojtkiem. Nie było wolno się gromadzić. Spotkanie z zespołem byłoby już zgromadzeniem sześciu osób. Nagraliśmy jednak wspólnie z „Good Staffem” piosenkę. Poruszyły nas słowa wiersza Elżbiety Bancerz, którą poznaliśmy w tym czasie „w sieci”. Wojtek skomponował muzykę. Każde z nas w swoim domu dograło to co w nim się wtedy obudziło… Nasz przyjaciel Waldek Dobrowolski stworzył teledysk. „A kiedy już będzie po wszystkim” Youtube.

W październiku, kiedy jeszcze niby można było organizować koncerty, grać przedstawienia teatralne, zagraliśmy koncert w „Zajezdni Kultury” w Pleszewie. Było to jedno z naszych najtrudniejszych koncertowych doświadczeń. Dwa dni przed koncertem okazało się, że nasz Robert nie może z nami jechać. Ktoś miał kontakt z kimś kto miał kontakt z kimś chorym na koronawirusa. Na szczęście uratował nas Andrzej grając na instrumentach perkusyjnych… Miejsce, przepiękna sala koncertowa… wymarzona. Niesamowity klimat, światełko, nagłośnienie. Bajka…

Jedyny problem to prawie pusta widownia… Po prostu życie tam wtedy covidowo zamarło.

Nas też na chwilę zmroziło. Musiałam, chciałam odnaleźć w sobie to, co czasem czułam, gdy bałam się wyjść na scenę. Oczami wyobraźni, sercem zobaczyłam tych wszystkich życzliwych, będących z nami zazwyczaj ludzi. Przemierzyłam przestrzenie w podróży świetlnej, żeby poczuć się jak zawsze-serce dla serca...I udało się ...choć przeganiałam co rusz smutek, który gdzieś tam się snuł. Pewnie zmieszał się ze smutkiem tego miejsca… tak bardzo pustego. Wierzę, że wróci dobry czas. I ta przestrzeń się wypełni dźwiękami koncertowej muzyki, do której to miejsce jest stworzone.

Mam nadzieję, że dla wszystkich wrócą lepsze czasy. Na pewno będą inne, nigdy już takie same. Nie można wejść do tej samej rzeki drugi raz… Ale niech będzie dobrze, spokojnie, szczęśliwie.

 

 

MO: Sądzisz, że kiedy już wszystko wróci do normy, ludzie będą spragnieni muzyki live?

AW: Ludzie to istoty społeczne. W trudnych chwilach szukają w naturalny sposób bliskości i wzajemnego wsparcia. Teraz jest to bardzo utrudnione, ograniczone, czasem wręcz niemożliwe. Są pozbawieni czegoś co przez pokolenia pozwalało ludziom przetrwać, dawało namiastkę poczucia bezpieczeństwa, wyciszało lęki, koiło ból, smutek przerażenie i poczucie bezsilności.

Dla wielu to bardzo trudne do zniesienia. Nie zawsze ludzie, którzy są razem pod jednym dachem są dla siebie wsparciem. W takich chwilach, mogą się poczuć jeszcze bardziej osamotnieni. Ten czas jest próbą dla relacji. Niektóre się wzmocnią, niektóre rozpadną. Niektórzy ludzie fizycznie, życiowo po prostu są sami.

Myślę, że gdy to wszystko minie przyjdzie czas gdy, tak jak ludzie pozbawieni wody, będziemy chcieli ugasić pragnienie bycia z innymi ludźmi.

Wspólne przeżywanie muzyki ma niezwykła moc. Myślę, że wielu ludzi, nie do końca nawet zdaje sobie z tego sprawę. Muzyka to wibracje, do których lgniemy… a gdy jesteśmy razem, to się niesie jeszcze mocniej… wzmacnia, pomaga uwalniać, wyzwalać, goić… Myślę, że będziemy tego bardzo potrzebowali… Jak terapii...muzykoterapii...

Kobieta (Anna Winiarska) ubrana na czarno opiera się  o drzewo. W oddali stoi mężczyzna ubrany na czarno. Drzewa porośnięte są bluszczem

Na pierwszym planie Anna Winiarska (fot. Magdalena Rekiel)

MO: A myślisz, że ta cała sytuacja zmieni coś w nas społecznie? Wielu z nich spędziło wiele tygodni w domach. Takie doświadczenia potrafią chyba wpłynąć na nasze postawy, jak sądzisz?

AW: Na pewno tak się stanie, choć trudno przewidzieć jakie będą tego skutki społeczne i jak duży krąg zatoczą. Nie doświadczaliśmy takiej sytuacji od pokoleń, dlatego można tylko przewidywać... Dla większości to doświadczenie ogromnej traumy. Izolacja, zachwianie poczucia bezpieczeństwa we wszystkich sferach życia. Ogromne problemy społeczne, które wybrzmiewają teraz ze zwiększoną siłą. Wylewają się jak lawa, pękają jak nabrzmiałe wrzody, walą się skostniałe systemy… Następuje radykalizacja poglądów, no i ogromna polaryzacja, pogłębiana i podsycana manipulacjami z zewnątrz. Ludzie nie wytrzymują, nie są na to przygotowani. To u wielu może wywołać tak zwany zespół stresu pourazowego. W każdej grupie społecznej, wiekowej… Jesteśmy jak połączone naczynia... Nie jest dobrze. Doświadczenia ostatnich miesięcy już pokazują jak bardzo te postawy ewoluują. Psychologowie, psychologowie społeczni na pewno mają już sporo wniosków i ogromu pracy z tym związanej. A jeszcze wszystko przed nami.

Myślę, że teraz szczególnie potrzebna jest nam wszystkim i odwaga i ufność i wrażliwość.

Musimy nauczyć się szukać siły i spokoju w sobie, DOSŁOWNIE. Bo jesteśmy w tym razem, ale w gruncie rzeczy każdy sam… Jesteśmy w centrum tych wydarzeń, dlatego trudno spojrzeć na to z boku, obiektywnie, bo się za bardzo nie da… Ludzie bardzo różnie reagują.

Nasuwają mi się słowa Wisławy Szymborskiej: „Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono...”

Dowiemy się jak nas to zmieni…

Bądźmy czujni, uważni, względem siebie samych i innych ludzi, którzy tak samo jak my są zagubieni, przestraszeni i niepewni co przyniesie kolejny dzień. I bądźmy dobrej myśli oczekując DOBREGO i bądźmy dobrzy dla siebie nawzajem...jak tylko się da!!!

 

MO: Dziękuję za cudowną rozmowę!

AW: Dziękuję!!! Wzajemnie i Tobie życzę również w imieniu całego Good Staffa WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. Trzymajmy się WSZYSCY dzielnie.