Z prochu powstałeś...
***
Środa Popielcowa, rys. M. Andriolli, 1874 rok (na pierwszym planie kapłan i ministrant, w tle stoją wierni. Kapłan posypuje popiołem głowę jednej z osób)
Dzisiaj Środa Popielcowa, Popielec, zwany też wstępną środą. W liturgii katolickiej jest to pierwszy dzień Wielkiego Postu, czyli 40-dniowego okresu przygotowań (przez modlitwę, post i jałmużnę) do największego święta chrześcijaństwa Zmartwychwstania Jezusa. Czas ten jest łączony tradycyjnie z postem Jezusa na pustyni. Data Popielca zależna jest oczywiście od Wielkanocy.
Na mszy tego dnia kapłan posypuje głowy wiernych popiołem (z gałązek palmowych niesionych w procesji w Niedzielę Palmową poprzedniego roku, ale wśród ludu dość długo utrzymywało się przekonanie, że ów proch pochodzi ze zmielonych kości ludzkich), wypowiadając przy tym słowa „prochem jesteś i w proch się obrócisz” lub „nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię”. Czyni to na znak nawrócenia i pokuty. Pierwotnie obrzęd posypania głów popiołem wyrażał solidarność gminy chrześcijańskiej z publicznymi pokutnikami jednającymi się z Kościołem, a od X w. głowy zaczęto posypywać wszystkim obecnym w tym czasie w kościele. Z czasem publiczna pokuta zanikła, ale zwyczaj pozostał.
W Popielec obowiązuje post ścisły (ilościowy i jakościowy). Pora więc, by trochę dokładniej się im przyjrzeć. Post to powstrzymywanie się, przez jednostki lub całe społeczności, od spożywania wszystkich lub niektórych pokarmów (niekiedy także od stosunków seksualnych). Post wynika z motywów religijnych i ma miejsce w określonym czasie. Trudno powiedzieć, czy w Polsce znano posty przed nastaniem chrześcijaństwa. Wiele wskazuje na to, że dopiero wraz z nim upowszechniły się one na skalę europejską, z niemałym oporem (któż wszak lubi celowo sobie czegoś odmawiać i zadawać sobie cierpienie?). Tak było i w Polsce, przypomnijmy sobie zapis z kroniki Thetmara, gdzie mowa jest o łamaniu postu: „W państwie jej małżonka panuje dużo różnych zwyczajów, a choć są one straszne, to jednak niekiedy zasługują na pochwałę. Lud jego bowiem wymaga pilnowania na podobieństwo bydła i bata na podobieństwo upartego osła; również nie da rządzić sobą w interesie władcy, jeżeli ten nie stosuje kar surowych. [...] Jeżeli stwierdzano, iż ktoś jadł po siedemdziesiątnicy mięso, karano go surowo przez wyłamanie zębów”. Istnienie tej kary świadczy, z jednej strony o sposobach wprowadzania nowej wiary, z drugiej zaś o niechęci naszych przodków do tego rodzaju wyrzeczeń. Na polskiej wsi nie było w zasadzie szczególnego powodu, by po – nie tak znowu obfitym – jadle zapustnym poddawać się torturom poszczenia. Oczywiście w bogatszych częściach kraju, gdzie zamożność była większa, a przez to uczty wystawniejsze poszczenie mogło wyjść tylko na dobre zdrowiu. A jednak wszyscy, bez względu na zapustne menu, czuli się zobowiązani do respektowania kościelnych nakazów.
W ludowej tradycji Wielkopolski post był surowo przestrzegany. Poszczono nie tylko w Popielec, ale wszystkie piątki, środy i soboty (dlaczego tak było, wspomnieliśmy o tym w jednym z poprzednich tekstów). Zdarzało się, że niekiedy w dni te „suszono” to znaczy wstrzymywano się od przyjmowania nie tylko pokarmu, lecz także płynów. Dawniej w post nie używano tłuszczów zwierzęcych, mięsa i jaj. Oskar Kolberg zapisał, że: „lud wiejski wszędzie niemal ściśle post wielki zachowuje, wstrzymując się cały czas od jedzenia mięsa”. Mało tego, gospodynie starannie szorowały naczynia, by nie pozostała w nich kropla tłuszczu. W tym czasie obowiązywał minimalizm i rygoryzm konsumpcyjny. Oznacza to, że ograniczano się do spożywania produktów niezbędnych dla życia, ale też spożywano to, co było akceptowane przez społeczności lokalne i tylko w odpowiednich ilościach. Na terenie Wielkopolski spożywano też potrawy inne niż w pozostałych częściach kraju. Dość wcześnie zrezygnowano z żuru (czyli zupy z mąki żytniej na wodzie, zakwaszonej zaczynem chlebowym) jako podstawowej potrawy postnej (chociaż częściowo przetrwała we wschodniej Wielkopolsce). W części zachodniej naszego regiony był on w przeszłości spożywany, o czym świadczy zachowany zwyczaj palenia, rozbijania czy zakopywania garnków z żurem (co ma miejsce pod koniec Wielkiego Postu).
Pierwszy dzień Wielkiego Postu to uroczystość przede wszystkim religijna, a w ludowej obrzędowości związanej z tym dniem przeplata się religijność z ludycznością. W bliskim mi Nietrzanowie „W popielec baby chodził po wsi z chłopem przebranym za niedźwiedzia. Wodząc go, bębnią, gwiżdżą, krzyczą, gdy on tymczasem koziołki przewraca i różne stroji figle. Idą następnie do świeżych t. j. tegorocznich mężatek, chcąc je wziąść z sobą na taczkach do gościńca, by się tam w poczet bab wkupiły” (Kolberg). Pojawiły się także inne zwyczaje, jak rozbijanie garnków z popiołem pod nogi ludzi wychodzących z kościoła, bądź wrzucanych do sieni lub przywieszanie woreczków z popiołem.
JK